Przez 3 lata robił film animowany. Jaki jest efekt?
Na film Arkadiusza Olszewskiego (rocznik 1987) trafiłem przypadkiem. Nie znałem wcześniej tego reżysera, ale to normalne, bo ten twórca zajmuje się kinem niezależnym. Nie tworzy pod okiem dużych producentów, a sam zdobywa pieniądze na filmy, głównie od sponsorów chcących wesprzeć jego twórczą pasję.
Arkadiusz tworzy animowane filmy historyczne. Akcja zawsze osadzona jest w zamierzchłych czasach i często prezentuje prawdziwe wydarzenia i zapisanych na kartach historii ludzi. Film Semper Fidelis: Ta krew to za nasz Lwów (2020) właśnie takim filmem jest. Jest to niezależna produkcja opowiadająca o wojnie polsko-ukraińskiej zaraz po zakończeniu I wojny światowej. W 1918r. zarówno Polacy jak i Ukraińcy pragnęli przejąć miasto Lwów.
Jak dotąd jest to trzeci pełnometrażowy film Olszewskiego (i piąty w ogóle). Młody twórca pracował nad nim 3,5 roku. Czas ten wyznaczyła czasochłonna technika animacji poklatkowej (stop-motion animation). Polega na tworzeniu każdego obrazu osobno, który stanowi klatkę filmu. Następnie zestawia się poszczególne obrazy ze sobą zgodnie z zasadą działania iluzji ruchu w filmie. Wszystkie ilustracje wykonał młody twórca w popularnym Photoshopie. Każdy kolejny obraz miał wprawiać w ruch postaci i obiekty umieszczone w kompozycji. Arek musiał więc rysować kolejne fazy ruchu bohaterów, jeśli ci mieli się ruszać, czyli położenie ich ciała miało się zmieniać.
Standardowo film ma 24 obrazy na sekundę (fps – frames per second).[1] Arkadiusz postawił na wartość 10 fps. Miało to swoje wady i zalety. Z jednej strony o ponad połowę zmniejszył nakład pracy nad rysunkami, z drugiej sprawił, że animacja nie jest płynna. Nie bez powodu wartość 24 fps została ustanowiona przez kino, a dziś cyfrowe filmy przeznaczone do publikacji w mediach społecznościowych mają nawet wartości 50 i 60 fps. Należy zaznaczyć, że podane 24 obrazy na sekundę dotyczą filmu nakręconego przy użyciu kamer filmowych i aktorów. W przypadku animacji stop-motion dopuszcza się mniejsze wartości, zaś dla animacji 3D poleca się większe.
Mała ilość klatek na sekundę filmu Semper Fidelis sprawia, że ruch kompozycji czasami jest toporny i brak mu płynności. W niektórych scenach to przeszkadza, w innych nie zwraca się na to uwagi. Im bliżej końca filmu, tym lepsze operowanie ruchem kompozycji. O ile w pierwszej części filmu wydawał się on niezależny od historii, o tyle w drugiej wspierał już akcję, potrafił ją dynamizować lub uspokajać. Podobnie jest z ilustracjami które wyglądają lepiej w drugiej części filmu. Miałem okazję rozmawiać z reżyserem zaraz po seansie, który potwierdził moje przypuszczenia. Tworzenie filmu przez ponad 3 lata sprawiło, że zmiany w umiejętnościach twórcy odcisnęły swe piętno na finalnym produkcie. Olszewski podczas pracy nabierał większych umiejętności tworzenia ilustracji i animacji. W końcowych rysunkach autor lepiej operował światłem i cieniem. Do tego wykorzystywał wiele elementów takich, jak woda, kałuże, deszcz, śnieg, czy ogień do budowania nastroju. Pomysłowym jest obraz bruku, na którym pomiędzy kamieniami płynie krew.
|
|
Poprosiłem zawodowego ilustratora, z którym przyszło mi współpracować przy kilku animacjach o fachową opinię obrazów Olszewskiego. Najwięcej uwag było do samych postaci, które zawierały rażące błędy anatomiczne. I może nie zwracałyby one uwagi przeciętnego odbiorcy, gdyby nie to, że w filmie pojawiają się postaci bez tych błędów. Gdyby się nie pojawiły, można by pomyśleć, że Olszewski ma swój specyficzny styl rysunku i skupić się na akcji. Jednak dziwna anatomia postaci jest zauważalna. Mimo tego uważam, że każdy kadr jest przemyślany pod względem umieszczania w nim obiektów. Wszystko, co zawiera kompozycja danej sceny ma sens. Czy jest to gazeta, którą trzyma podróżnik, czy tramwaj jadący miastem, czy napis na jednym z nagrobków cmentarza. Niektóre obrazy naprawdę cieszą oko.
Autor filmu wprowadził nietypową narrację. Oglądamy akcję tak, jakby kamera przemieszczała się od miejsca do miejsca, przy czym mamy brak cięć (typowych dla narracji filmowej). Olszewski zrezygnował ze standardowego sposobu pokazywania akcji za pomocą ujęć, które są ze sobą zestawiane. Wirtualna kamera może pokazywać wnętrze budynku, po czym zbliżyć się do okna, „przejść” przez nie i pokazać inne pomieszczenie.
Kino rzadko korzysta z takich zabiegów, choć zdarza się. Przykładem filmu, który nie zawiera praktycznie cięć jest Birdman (2014). Między scenami nie było przerw, bo 2-godzinny film był nakręcony praktycznie na jednym ujęciu. U Olszewskiego jest podobnie przez pierwszą część filmu. W drugiej części mamy już standardowo wykorzystany język filmu – wchodzą cięcia, czyli widz dostrzega poszczególne ujęcia. Przyznam, że mimo początkowej reakcji „wow” na akcję ciągłą, drugą część łatwiej mi się oglądało. Dzięki cięciom akcja była bardziej… filmowa. O ile Birdman ukazywał problemy aktora, który zmagał się ze swoją sztuką w teatrze i filmowej opowieści pasowało dać niecięte ujęcie (gra w teatrze jest bez dubli, jest ciągła), tak w Semper Fidelis nie dostrzegam sensu wykorzystania takiego zabiegu. I trochę szkoda.
Wirtualna kamera filmu Arkadiusza czasami wykorzystuje latające elementy, jak samolot, ptak, czy wystrzelony pocisk. „Zahacza się” o nie by z nimi podróżować. Wtedy widz ma okazję zobaczyć świat z perspektywy lecącej kuli. Kamera potrafi się od niej oderwać i przejść na inny ważny w danej sytuacji element. Te i inne nietypowe techniki filmowej narracji zastosował reżyser w swojej animacji. Mamy efekt bullet time, pokazujący akcję w dużym zwolnieniu (tak dużym, że aż widać lecący pocisk – stąd nazwa), który najbardziej możemy kojarzyć z Matrixa (1999). Jest timelaps oparty na zdjęciach przyspieszonych, które w kilka sekund pokazują np. wschód słońca nad miastem. Są też sceny, które przypominają gry typu First-Person Shooter. W kompozycji jest broń w takim widoku, który sugeruje, że trzyma ją sam widz. Są też ujęcia z góry, które nawiązywać mogą do retro gier. Pokazywały one głowy postaci i planszę z lotu ptaka (patrz: Grand Theft Auto z 1997r.). Wszystkie te pomysły wykorzystania języka filmu i stylizacji na gry komputerowe są ciekawe, ale wydają się nie mieć konkretnego znaczenia w filmie, a wynikają jedynie z żonglowania pomysłami przez twórcę.
|
|
Pamiętajmy, że to film historyczny i w tej kategorii należy głównie go oceniać. Tu Arkadiusz Olszewski zasłużył na brawa. Scenariusz jest jego autorstwa i został w dużej mierze oparty na wspomnieniach płk. Czesława Mączyńskiego – dowódcy obrony Lwowa w 1918r.[2] Reżyser chciał pokazać przebieg wydarzeń, jakie miały miejsce we Lwowie w 1918r., a także nastroje, jakie towarzyszyły konfliktowi polsko-ukraińskiemu. W filmie mamy postaci fikcyjne obok historycznych. Przy postaciach autentycznych pojawiają się nazwiska i okres ich życia. Taki zabieg pogłębia poczucie realizmu i rodzi szacunek do przedstawianych wydarzeń. Chyba najbardziej znanymi z bohaterów autentycznych w filmie będą: gen. Tadeusz Jordan Rozwadowski, gen. Roman Abraham i gen. Władysław Sikorski, a nawet pojawia się płk. Czesław Mączyński.
Zachwyt budzą kompozycje, które zostały stworzone na bazie autentycznych fotografii Lwowa. Już pierwszy obraz pokazuje, jak dużą wagę autor filmu przykładał do rzeczywistych miejsc akcji. Film ukazuje ołtarz Katedry Łacińskiej. Mamy także pomnik Jana III, pomnik Teofila Wiśniowskiego, Dworzec Czerniowiecki, cytadelę lwowską, cmentarz łyczakowski. Jest także pomnik Stanisława Jabłonowskiego istniejący we Lwowie do roku 1944, a także pomniki: Matki Boskiej, Adama Mickiewicza, Świtezianki, Św. Jana z Dukli (patrona Lwowa), czy Aleksandra Fredry. Nie trzeba znać tych miejsc, by wyczuć, że są na bazie autentycznych. Inne miejsca pojawiające się w filmie to: Wysoki Zamek (wbrew nazwie jest to kopiec), Opera Lwowska, Wieża Ratuszowa, Uniwersytet Lwowski, Góra Stracenia, Szkoła Sienkiewicza, Lotnisko Lewandówka, budynek Poczty. Miejsca odwzorowywane były z fotografii. Jak podkreślił autor filmu w rozmowie ze mną, 80% lokacji filmu bazuje na prawdziwych miejscach. Trzeba przyznać, że niezależny twórca interesuje się historią i dokłada wszelkich starań, by jak najlepiej oddać charakter, klimat i wizualne podobieństwo minionych epok.
|
|
Na koniec chcę dodać, że autor podkreśla niezależność swojej produkcji, pomimo wielu podmiotów wymienionych w napisach końcowych. Film to nie tylko rysunki i animacja. To także dialogi, muzyka i ścieżka dźwiękowa, które należało dograć. Autor musiał mieć dostęp do lektorów, studia nagraniowego i twórcy muzyki. Otrzymał pomoc finansową, która choć w części mogła zapewnić mu zwrot kosztów realizacji. Podkreślił mi w rozmowie, że ważne było dla niego, by podmioty wspomagające projekt nie mogły ingerować w scenariusz. Autor chronił niezależności swojego przekazu. Za czasów studiów tworzyłem kino offowe (niezależne) i tym bardziej cenię reżysera za taki projekt, szczególnie w czasach, gdy tego typu produkcji się już właściwie nie robi.
Film został wydany na płycie DVD w kartonowym opakowaniu. W środku jest książeczka z kilkoma obrazami z produkcji, zdjęciem reżysera oraz listą osób podkładających głosy. Jako ciekawostkę można uznać spis wyrazów lwowskich w tłumaczeniu na polski. Na płycie znajdziemy jeszcze krótkometrażówkę Olszewskiego: Dwa nagie miecze (2018). Żałuję, że autor filmu nie doprowadził do wydania filmu na nośniku Blu-ray, którego wysoka rozdzielczość o wiele lepiej nadaje się dla animacji. Na okładce znajdziemy napis „Część I”. W środku pudełka jest okładka części drugiej, czyli: Semper Fidelis. Część II. Czerwona Zaraza. Czy niezależny filmowiec zrobi kolejny film o zbrojnym konflikcie historycznym?
Przypisy:
[1] Tyczy się to filmów fabularnych z przeznaczeniem do emisji kinowej.
[2] Wspomnienia pułkownika zapisane zostały w: Mączyński Czesław, Boje Lwowskie. Oswobodzenie Lwowa 1–24 listopada 1918 roku, Warszawa, 1921